Powstanie Warszawskie trwało 63 dni - do 3 października 1944 roku i było największym zrywem wolnościowym w historii II wojny światowej. Około 50 tysięcy powstańców - w zdecydowanej większości członków Armii Krajowej - stanęło do walki z Niemcami. W jej wyniku zginęło od 16 tys. do 18 tys. żołnierzy polskich. Śmierć poniosło także od 150 tys. do 180 tys. cywilów, z czego co najmniej 1/3 stanowiły ofiary egzekucji przeprowadzanych przez niemieckie formacje policyjne i wojskowe. Po kapitulacji Warszawa została niemal doszczętnie zniszczona przez Niemców.
Nierówna walka z niemieckim okupantem toczyła się przy faktycznej bierności stacjonujących po drugiej stronie Wisły oddziałów Armii Czerwonej, choć wiadomo było, że przekroczenie linii Wisły dawałoby Rosjanom około sześciomiesięczne wyprzedzenie w ofensywie na Niemcy w porównaniu z aliantami. Marszałek Wasyl Czujkow, dowódca m.in. obrony Stalingradu, w swych pamiętnikach wydanych już po upadku Związku Sowieckiego, pisał: ,,Wojnę można było zakończyć pół roku wcześniej - nie w maju 1945, ale do grudnia 1944, gdyby nie decyzja Stalina wstrzymująca I Front Białoruski w sierpniu 1944. (...) Moglibyśmy dojść dalej na Zachód, nie do Berlina i nad Łabę, ale aż do Renu. Los wojny potoczyłby się inaczej. (...) Ileż milionów istnień ludzkich udałoby się ocalić, iluż żołnierzy mniej by poległo".
***
Chociaż osobiste motywy udziału Polek i Polaków w powstaniu były różne, w relacjach wielu uczestników powtarzały się trzy pragnienia: przede wszystkim spełnienie patriotycznego, żołnierskiego obowiązku, wyzwolenie stolicy spod władzy znienawidzonego okupanta oraz wystąpienie wobec zbliżającej się Armii Czerwonej w roli gospodarza. Pułkownik Kazimierz Iranek-Osmecki, szef Oddziału II Komendy Głównej AK, tak opisywał swoją (i innych) motywację: „Trzeba było przeżyć 5 lat okupacji w Warszawie, aby czuć to, co czuła ludność i żołnierze. Trzeba było żyć dzień po dniu, godzina po godzinie przez pięć lat w cieniu więzienia na Pawiaku, trzeba było w ciągu tych miesięcy widzieć, jak znikają przyjaciele jeden po drugim, odczuć za każdym razem skurcz serca w piersi, trzeba było codziennie słyszeć odgłosy salw tak, że się już przestawało je słyszeć, przyzwyczaić się do nich, jak do dzwonów kościelnych, trzeba było milcząco asystować na rogu ulicy w smutny zimowy wieczór lub świetlisty poranek wiosenny, przy egzekucji dziesięciu, dwudziestu, pięćdziesięciu przyjaciół, braci lub nieznajomych, wziętych przypadkowo z tłumu, spędzonych pod mur, z ustami zaklejonymi gipsem i oczami wyrażającymi rozpacz lub dumę. Trzeba było to wszystko przeżyć, aby zrozumieć, że Warszawa nie mogła się nie bić”.
Z kolei Jan Nowak-Jeziorański, uczestnik powstania, legendarny „kurier z Warszawy” pisał po II wojnie światowej, że „walka nie była daremna”, a Powstanie Warszawskie sprawiło, że „państwo polskie, chociaż zniewolone i wasalne, zachowało swoją odrębność, przetrwało Stalina, który w swych zamysłach prawdopodobnie chciał z niego z czasem uczynić część ZSRS" (Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich – przypis red.).