Widok na pielgrzymów chodzących po dróżkach, w tle góra Lanckorona

Co to za cudny obraz przedstawia odpust, a zwłaszcza taki, jak tutaj na którym nie raz do 50 000 ludności liczą. Spojrzawszy z góry ukrzyżowania, na doliny, snuje się tam mnóstwo kompanii odprawiających pobożne dróżki, to jest chodząc od jednej do drugiej kaplicy nucąc pieśni.

Takie opisy zachwytu nad kalwaryjskim Odpustem Wniebowzięcia NMP znajdujemy w XIX-wiecznym czasopiśmie pt.: „Przegląd Naukowy, Literaturze, Wiedzy i Umnictwu Poświęcony”, w specjalnym rozdziale „Wycieczki po kraju”. Autor opisuje historię klasztoru, układ kaplic na dróżkach oraz sam przebieg odpustu maryjnego. Przygląda się pielgrzymom, ich zachowaniu czy ubiorom. To szczególne wydarzenie przyciągało w sierpniu rzesze ludzi z różnych stanów społecznych a nawet nacji. Artykuł rozpoczyna się następująco:

Pójdźmy na odpust, gdzie jedziesz? Na odpust! Na odpust! Tak mówi żona i córka szlachcica w swoim murowanym dworku, to samo powtarza mieszczanin z miasta i miasteczka; włościanin w swej słomą pokrytej chacie; góry Karpackie słyszą te same wyrazy; śmieją się okolice Wisły i Krakowa widzą nie jedną hożą dziewoję przygotowującą się z wielkim staraniem, a wszystko na odpust. Hanak od granicy Morawii, Orawiak z pomiędzy i za gór; Ślązak od Cieszyna i Morawiak a nawet Czech spieszy z zawiniątkiem pod pachą; na kiju niosą obuwie bojąc się aby go długą podróżą nie zniszczyć, a wszyscy idą do Kalwaryi na kilka dni przed odpustem… […]

Kolejne opisy pokazują, jak zorganizowane były grupy pielgrzymów na czele, których stał przewodnik i prowadził modlitwy i śpiewy pieśni maryjnych:

Każda okolica, wieś lub miasteczko ma oddzielną kompanię, na przodzie jej idzie jeden z chorągwią, rzadko kiedy z krzyżem, obok niego przepowiadacz; bo nie wszyscy umieją pieśni, nie wszyscy znają rozkład kaplic, nie wszyscy wiedzą, gdzie którą modlitwę odmówić, gdzie którą piosenkę odśpiewać, przepowiadacz więc którego mają w wielkim poszanowaniu, jest to albowiem człowiek umiejący czytać na głos krzyczy wiersz cały, a reszta śpiewając powtarza jego wyrazy. Najzabawniejsza rzecz jest widzieć tych ludzi, jak stanąwszy pod kaplicą improwizują przemowę; są to proste prawdy wyrażone tak jak się ich pojęło. […] Każda kompania zatrzymawszy się przed kaplicą lub wszedłszy do niej śpiewa i modli się po swojemu: ten polskim, ten śląskim, ten czeskim dialektem.

Po modlitwach był czas na skromny posiłek i odpoczynek zazwyczaj pod „gołym niebem”:

Oko twoje nie może się oderwać, spoglądając na ten malowniczy obraz, na tę różnorodność stroju, słysząc tak różne mowy, łatwo każdemu zrozumiałe, na te dymiące się rzutowe kuchnie, bo tu kto z sobą nie przywiózł zapasu, musi, jak Paryżanin, zjeść skromny posiłek pod gołym niebem; albowiem porządnych traktierni na próżno byś tu szukał, i gdy kogo chętka weźmie na lepsze przysmaki, przymuszony będzie po nie o ¾ mili do miasteczka, gdzie jest kilka i to nędznych garkuchni. […]

Jak tylko noc nadejdzie cały obraz zmienia swoją postać, we dnie widziałeś snujący się lud odprawiający pielgrzymkę po miejscach czci Chrystusa i jego matki poświęconych, teraz lud ten odpoczywa. Rozłożono ognie około kaplic, śpiew zamienił się w głuchy gwar, lud ukląkł się, gdzie mógł znaleźć przytułek przed zimnem nocą, ten przy kościele, tamten pod drzewami lub w lesie, bogatsi znaleźli niewygodne schronienie w miasteczku lub okolicznych wioskach. Niedługo i szmer ucichł, i tylko kiedy niekiedy ciche szepty przerywają spokojność nocy. […] Światełka migoczą jeszcze w oknach klasztornych i przyległych domach jak w oblężonej warowni, a obozująca tłuszcza spogląda raz na nie, drugi raz na bladawy księżyc lub słabo tlejące gwiazdy, poziewa długo, rozwlekle, nareszcie sen zmorzył powieki i cicho jak w trumnie, i tylko gdzie nie gdzie w winnym handlu okoliczny szlachcic kończy z sąsiadem lub znajomym butelkę węgrzyna, bo jakże nie pić kiedy czas po temu?… żona, co by wzbroniła, daleko, dziecko swym płaczem nie przerwie biesiady. […]

Procesja kontynuowana była następnego dnia i jak wspomina autor zaczynała się już trzy dni przed świętem Wniebowzięcia obchodzonym 15 sierpnia:

Zaledwie świt błysnął na wschodzie, zrywa się lud cały, przetarł oczy i z obróconą twarzą ku kościołowi, odmawia ranne modlitwy, a potem uszykowawszy się idzie z pokorą kończyć rozpoczęty wczoraj obchód, pełen nadziei, że poranny głos połączony z nuceniem ptasząt przyjemniej odbije się o ucho Stwórcy. Te wszystkie procesje odbywają się na 3 dni przed 15 sierpnia, bo to jest najznakomitszy i najludniejszy odpust. W wilią tego dnia ku wieczorowi rozpoczyna się wielka procesja przeniesienia do grobu Maryi i wtedy wszystko duchowieństwo z całą uroczystością i okazałością, udaje się przed domek P. Maryi, cały lud mu towarzyszy śpiewając pieśni, każdy niekiedy piskliwy głos kobiety przemoże inne i obije się niemile o uszy. […] Samą trumnę otacza milicya z Makowa na umyślnie o kilka mil tu przybyła, składa się z tamtejszych obywateli ubranych w mundury z dawnych uzbrojonych w stare muszkiety, i tylko na tutejszy odpust wydobywający się dobrze zachowany odwieczny ubiór. […]

Co to za pyszny widok skupienie ludu, stojącego z pokorą pod gołem niebem, którego błękit zastępuje sklepienie świątyni, a wyobrażeniem Boga jest cała przyroda, lud ten ściśniony, nieruchomy, zdaje się być jednem ciałem o tysiącach głów, jedna w nim myśl panuje, myśl o najwyższej istności, jeden duch go ożywia, duch pobożności.

Wieczorem na utrudzonych pielgrzymów czekała nie lada atrakcja, jaką był pokaz ogni sztucznych:

Zaprowadzono Matkę Boską do grobu, lud rozszedł się na spoczynek. Tymczasem za klasztorem na pochyłości góry ukrzyżowania, przygotowano sztuczne ognie. Myśmy stali na wyniosłości góry Lanckorońskiej, chcąc się nasycić widokiem zasypiającego świata, przypatrzyć się z daleka koczującemu pod gołym niebem ludowi; ognie sztuczne spalono i nastała głęboka cisza.

Na drugi dzień w samo święto, od rana, każdy biegł ku kościołkowi grobu Maryi, każdy szukał miejsca, skąd by najlepiej cały obchód mógł widzieć, jedni powłazili na drzewa, inni na mury; około 11 godziny słońce dopiekło mocno, powietrze było parne; duchowieństwo zgromadziło się i rozpoczęła się procesja w tym samym co wczoraj porządku, lecz już nie w trumnie niesiono P. Maryję ale stojącą. Czeszki tworzyły szpaler, śpiewały po swojemu i nikogo w środek puścić nie chciały, milicya dawała ognia z ręcznej broni, processya ciągnęła się długo, przy każdej kaplicy stawała, były kazania, lud rozległ się po równinie; dziś już więcej było mieszkańców z okolicznych wiosek i miast.

Pielgrzymi upatrywali w tym dniu znaków niebiańskich i szczególnej Bożej opieki:

Wielu potworzywszy kupki, spoglądało w niebo i jedni drugim coś pokazywali – ciekawy byłem co tam widzą, zapytałem blisko stojącego; odpowiedział mi, że upatrują gwiazdy, która obchodowi towarzyszy, jakoż wpatrzywszy się mocno, ujrzałem coś na kształt gwiazdy migającego się w błękicie nieba- zapytajmy jednak Astronomów, czy gwiazdy we dnie świecą? Oni nas najlepiej potrafią objaśnić.

Współcześnie odpust w Kalwarii ma nieco inny przebieg. Rozpoczyna się w piątek po 15 sierpnia i trwa trzy dni do niedzieli. Największe rzesze pielgrzymów uczestniczą w Pogrzebie Matki Bożej organizowanym w piątkowe popołudnie. Przykładowo w 2019 roku w odpuście tym uczestniczyło około 180 tys. wiernych. Kalwaria Zebrzydowska od wieków przyciąga pątników i była pierwszym, tak licznie odwiedzanych przez ludzi z zewnątrz, miejscem w naszej okolicy.

Źródło: Przegląd Naukowy, Literaturze, Wiedzy i Umnictwu Poświęcony, Warszawa 1842, t. 4, nr 29

(J.P-B)

Poniżej prezentowane są archiwalne pocztówki z widokami kalwaryjskich dróżek i pątników. Zbiór ten pochodzi z archiwum Muzeum Miejskiego w Wadowicach

Pielgrzymi na placu przed klasztorem, w tle widać budynki i stragany jarmarczne
Pielgrzymi na dróżkach kalwaryjskich, wchodzą na most nad rzeką Cedron
Widok na budynki klasztorne
Widok na pielgrzymów chodzących po dróżkach, w tle góra Lanckorona