Zdjęcie w odcieniach sepii przedstawiające podłużny budynek karczmy Czartak w Mucharzu zbudowanej z kamienia. Przed budynkiem widoczny drewniany płot.

Karczma “Czartak” w Mucharzu (zdjęcie ze zbiorów Muzeum Miejskiego w Wadowicach).

Sto lat temu, 1 lutego 1922 roku ukazał się pierwszy zeszyt „Czartaka”, pisma redagowanego przez Edwarda Kozikowskiego, Jana Nepomucena Millera i Emila Zegadłowicza. W sumie wydano tylko trzy zeszyty, ale, dzięki zgromadzonym wokół wydawnictwa wybitnym poetom, pisarzom i plastykom, pismo jest dzisiaj prawdziwą skarbnicą poezji i sztuki lat 20. minionego wieku. Zapraszamy w podróż do mistycznego Czartaka i w Beskid widziany oczyma artystów z kręgu Zegadłowicza.

Tytuł pisma wywodził się od nazwy grupy literackiej, którą w 1921 roku założył poeta Emil Zegadłowicz. Samo słowo „Czartak” pochodziło z kolei od popadającej już wówczas w ruinę budowli w Mucharzu – starej karczmy, która dzięki poecie z Gorzenia Górnego a później jego przyjaciół, zyskała aurę tajemniczości i roztoczonej wokół niej atmosfery mistycyzmu. Dla literatów, którzy rozsławili „Czartak”, miejsce to było siedliskiem samego diabelskiego czarta. Zegadłowicz pisał, że:

„(…) czart czartem na rozstaju dróg przyczartowskich straszyło nocą srogo; postać olbrzyma w bieli cała wyrastała nagle przed końmi, konie płoszyły się, zrywały pasy, łamały dyszle i wagi – no źle! Jedynym sposobem na te strzygonie rozstajne było głośne odmawianie modlitwy za umarłych”.

(cytat za: M. Grabski, Legenda Czartaka – kilka słów o zapomnianych budowlach Mucharza w: Okolice Zegadłowicza, red. H. Czubała, W. Próchnicki, K. Wądolny-Tatar, s. 15)

Ideowy program twórców skupionych w grupie literackiej „Czartak” a później wokół pisma o tej samej nazwie, opierał się na mistycyzmie religijnym, afirmacji przyrody i życia prostego człowieka z zegadłowiczowskimi kolędziołkami i powsinogami beskidzkimi. Czartakowcy inspirowali się ekspresjonizmem a swój antyurbanistyczny obraz świata stawiali w sprzeczności z postępem cywilizacji. Wokół poety z Gorzenia skupiło się środowisko wybitnych poetów, literatów i plastyków dwudziestolecia międzywojennego: Edward Kozikowski, Jan Nepomucen Miller, Tadeusz Szantroch, Jan Wiktor, Zofia Kossak–Szczucka czy stawiająca pierwsze artystyczne kroki „poetessa” Janina Brzostowska. Warstwa ilustracyjna „Czartaka” przez artyzm wykonania była swego rodzaju wizytówką wydawnictwa. Drzeworyty, linoryty czy cynkotypie autorstwa Jerzego Hulewicza, Ludwika Misky’ego, Edwarda Porządkowskiego czy Zbigniewa Pronaszki zdobiły okładki i strony kolejnych zeszytów pisma. Także tytułowy „Czartak” znalazł się w 1928 roku na okładce trzeciego zeszytu.

Pismo ukazywało się w latach 1922 – 1928. W pierwszym jego zeszycie, który nosił wielce optymistyczny podtytuł „Miesięcznik literacko–artystyczny”, w dziale „Krytyki, Refleksje, Rzuty” odnotowano, że:

„(…) druk pierwszego zeszytu Czartaka ukończono dwudziestego piątego popołudnia styczniowego tysiąc dziewięćset dwudziestego drugiego roku pod kierownictwem Emila Zegadłowicza. Składał EK [Edward Kozikowski], odbijał J. Petrykiewicz”.

(Osnowy i przędze, „Czartak. Miesięcznik literacko – artystyczny”, s. 29)

Na kolejny zeszyt czytelnicy musieli czekać blisko trzy lata bo ukazał się bowiem dopiero w 1925 roku (wydany w Warszawie) a kolejny, jak się okazało ostatni, w roku 1928 (wydany w Krakowie). Zeszyty 2 i 3 miały podtytuł „Zbór poetów w Beskidzie”. Do tego określenia nawiązywał już zresztą manifest poetów „Czartaka” zapisany w pierwszym zeszycie pisma:

„Święty zbór Czartaka – na tle wielkich szczytów od Beskidów po Himalaje – w towarzystwie nieodrodzonych sióstr gwiazd i komet, brata księżyca budzonego ze snu miechem właściwym, przyjaciela mroku poza który sięgają ostateczne modlitwy poetów”.

(Osnowy i przędze, „Czartak. Miesięcznik literacko – artystyczny”, s. 29)

Obraz Beskidu widziany oczyma czartakowców przedstawił najpełniej Edward Kozikowski w drugim zeszycie, w tekście „Do czytelnika” datowanym 30 sierpnia 1924 roku w Gorzeniu Górnym:

„Przyjacielu–czytelniku, to znaczy jeden z tych, którzy nie znaleźli rozbieżności między rytmem uczuć naszych, a prostotą zdań tych, otwierających książkę niniejszą, — chodź ze mną! Cząstkę drogi zaledwie pokażę tobie, bo z tych cząstek właśnie, jak ze skrawków pól, składa się ziemia nasza.

Od samych Wadowic prowadzi gościniec, wijąc się kapryśnie wśród pól i lasów. Tysiąc zakrętów wygina ten trakt snać po to, aby oko nie uległo znużeniu i nie zatraciło się w nudzie dróg równych. Każda pochylnia raduje cię więcej, niźli dobrze ubita ścieżka, których tutaj niema.

Wszystkie gatunki drzew zeszły się na ten gościniec i towarzyszą ci w tej długiej — miarą kroków — drodze. Przeważają jednak wierzby i kasztany.

Tu i ówdzie — lipa, zadziwiająca rozłożystością konarów i niezliczoną ilością serc, nawleczonych na gałązki. Bo to jest lipa z rodu lip stuletnich. Tam znów — grupa topól włoskich, wystrzelających prosto pod same niebiosa.

A gdy miniesz ostatnie domki wybiegające daleko poza Wadowice i wejdziesz pod osłonę starego lasu, może uda ci się dojrzeć w tumanach mgły — Babią Górę, której nikt, idący tędy, ominąć nie może.

Wreszcie za pierwszą spotkaną karczmą wita ciebie ze Wszystkich stron ogrom przestrzeni i słońca.

Dziesiątki gór i miejscowości. Z prawej strony: Gorzeń Dolny, Gorzeń Górny, Iłowiec i cudowna dolina Ponikwi z przeskakującą po kamieniach Ponikiewką, wysychającą nierzadko w skwarne południe, — a z lewej: rozległa ściana lesistych Jaroszowic, idących za tobą krok w krok do samego niemal Mucharza.

W dolinie ponikiewskiej, o kilkadziesiąt kroków od drogi, dożywa dobrze zasłużonych lat stary młyn, liczący chyba kilka wieków, jeden z tych młynów, o których słyszy się tylko w jakichś bajkach.

Najwyższe wyniosłości tej okolicy: Gancarz, Królowa Wyżnia i Leskowiec — wyglądają z poza łańcucha kop i pagórków, rozrzuconych wzdłuż tej drogi.

W bok od Królowej Wyżniej idzie górami i lasami królewski szlak, który otwierał sobie Jan Kazimierz, wracający z wygnania do ojczyzny.

Krokiem równym, bez zbytniego natężenia, zostawisz poza sobą Świnną Porębę ze słynną karczmą Urysia, o której po dziś dzień jeszcze chodzą wśród mieszkańców nieprawdopodobne opowieści, a w które musisz uwierzyć, skoroś wyszedł na ten gościniec i zawierzyłeś mojej znajomości terenu.

Jeśli na tych lipach i topolach, zrzadka wyrastających na zakręcie drogi, ujrzysz kapliczkę z Chrystusem Frasobliwym, skłoń głowę pokornie, bo tu już — taki zwyczaj i zapamiętaj tę figurkę, dzieło Jędrzeja Wowra, ostatniego rzeźbiarza i pierwszego świętego Beskidu.

Za którymś zakrętem powita cię naraz plant kolejowy, idący nad samym niemal brzegiem Skawy. Tak łatwo z nasypu kolejowego poznać całą kapryśność tej cudownej rzeki, wyginającej swój bieg w linję ciała kobiecego. Tysiąc barw ze wszystkich palet impresjonistów francuskich odnajdziesz w falach tej rzeki, mieniącej się w słoneczny i w pochmurny dzień łuska złotego nurtu.

Wody Skawy omywają całe pasmo Beskidu Małego, zabierając po drodze tysiąc dopływów i potoków górskich, zbiegających do niej od szeregu lat. Można powiedzieć bez przesady, że ta najczystsza ze wszystkich rzek Republiki Górskiej, szlifująca kryształy wód swoich na wszystkich kamieniach Beskidu, niema sobie równej na całej kuli ziemskiej.

(E. Kozikowski, Do czytelnika, „Czartak. Zbór poetów w Beskidzie”, 1925, z. 2, s. 11-13)

(MW)

Bibliografia:

„Czartak. Miesięcznik literacko – artystyczny”, Wadowice 1922.

„Czartak. Zbór poetów w Beskidzie”, Warszawa 1925.

„Czartak. Zbór poetów w Beskidzie”, Kraków 1928.

M. Grabski, Legenda Czartaka – kilka słów o zapomnianych budowlach Mucharza w: Okolice Zegadłowicza, red. H. Czubała, W. Próchnicki, K. Wądolny-Tatar, Kraków 2020, s. 13-28.

Okładka czasopisma. W jej centralnym punkcie znajduje grafika przedstawiająca kamienny budynek w otoczeniu drzew. Nad grafiką widoczny napis "Czartak" a pod nią: "Zbór poetów w Beskidzie 1928"
Okładka czasopisma "Czartak" z 1928 r. (zbiory Muzeum Miejskiego)